Beskid Niski droga Izby Ropki

Wychodzimy z domu i wyciągamy rowery z szopy. Jest słoneczny, wczesnowiosenny poranek. Drzewo przy drodze pozieleniało już delikatnie. Wszędzie wkoło słychać śpiew ptaków. To jeden z tych dni, kiedy jest tak dużo światła. Chłodne powietrze jest krystalicznie czyste, słońce świeci na całego, a bezlistne drzewa nie mogą z tego wyłapać nic dla siebie.

Ruszamy. Za bramą w lewo, do Izb, przez mostek, przez górkę i znowu w lewo, jakby zawracając w kierunku Banicy, ale tylko trochę, bo niedługo w prawo odbija czerwony szlak. Tu rozpoczyna się pierwszy z czterech podjazdów tej wycieczki. Wygodna szutrowa droga – w zasadzie można by powiedzieć „leśna autostrada” wspina się mozolnie ku górze. Mimo że to dukt pierwszej klasy,  to podjazd wydaje się długi. Może to dla tego, że pierwszy i mięśnie jeszcze nierozgrzane? W końcu jest przełęcz,  otwierają się nowe widoki i można śmiało pomknąć w dół.  Ostatni kawałek do Ropek zjeżdżamy żółtym szlakiem, już bez szaleństw, bo droga węższa i bardziej kamienista. Tamże w prawo i niebieskim szlakiem na Wysową.

Przed nami kolejna przełęcz, droga mija powoli wieś i wspina się ku górze. Na przełęczy stoliczek i ławeczki. Kto się zmęczy może odpocząć, ale równie dobrze można pomknąć już w dół do Wysowej – bo to już bardzo blisko  – i odpocząć tam w kawiarence w Parku Zdrojowym na przykład – tak właśnie robimy. Potem jeszcze kawałek  główną  na południe – i za cerkwią co właśnie nowiutki gont położyli jeszcze raz w prawo – znakowaną ścieżką
do cerkwi na górze Jawor.

Skoro na górze to rzecz jasna i pod górę – czyli trzeci podjazd wycieczki. W pewnej chwili szlak rozwidla się, wybieramy tą lewą odnogę i po podjeździe przez bukowy las jesteśmy pod cerkwią. Ostatnie metry były dość strome, ale teraz droga się wypłaszcza i szybko docieramy do grzbietu, gdzie przecinamy granicę i widoczną na prawo drogą przez łąki zjeżdżamy do słowackiej Cigielki. A co to za zjazd! Przez górskie łąki, z widokiem na Busov i Lackową – dwa najwyższe szyty Beskidu Niskiego. Jedna z najbardziej malowniczych dróg w okolicy. W Cigielce mijamy cerkiew i główną drogą w mkniemy dół do Petrovej a tam w prawo na Frickę.

We Friczce trzymając się prawej strony drogi zaczniemy wspinać się na przełęcz Beskid, ale można też na rozwidleniu skręcić w lewo, zobaczyć drewnianą cerkiew i wrócić. Cigielka, Fricka, Petrowa – to słowacki koniec świata. W zasadzie nawet Słowaków mało co tu widać, wsie zamieszkane są w sporej części przez Romów. Wystarczy przystanąć na chwilę, aby zebrał się spory tłumek dzieciarni.Dobri den, a dokąd jedziecie, a skąd, dajcie cukierka – takie tam pogaduszki – jak to z dziećmi. Tablice z nazwami miejscowości podwójne: po słowacku i cyrylicą po łemkowsku…a w środku Romowie.
Mijamy wieś, kończy się asfalt i szutrówka przez kilka kilometrów wspina się na Przełęcz Beskid, koniec ostatniego, czwartego podjazdu kończy słupek graniczny, który oznajmia, że wróciliśmy do Polski. Teraz prosto w dół do Izb, a z stamtąd to  już niedaleko. Po 39 km i 800 merach podjazdów, nie ukrywam, nieco zmęczeni docieramy do domu.

 

P.S. A tydzień później spadł śnieg i znowu zrobiło się biało. Kwiecień – plecień.

 

Track GPS do pobrania z portalu GPSIES – kliknij tutaj!

Dystans:  37 km
Suma podjazdów: 800 m
Trudność: łatwa technicznie, wszystkie odcinki górskie po dobrych drogach,  ale wymaga nieco kondycji