Taka wycieczka po Dolinie Bielicznej to zwykle lekki spacer. Tym razem były to trzy godziny przecierania dziewiczego śniegu. Gdyby nie moje szerokie narty chyba nie dałbym rady a już na pewno nie zdążyłbym wrócić o umówionym czasie. Te narty to nie są ani biegówki, ani śladówki, ani skitury. To coś pomiędzy śladówkami a skiturami. Narty zwane backcountry, w skrócie BC. Konkretnie moja para to Rossignol BC 90.
Co charakteryzuje narty backcountry?
- Szersze (9 cm szerokości) dzięki czemu nie grzęzną w kopnym śniegu
- Krótsze od nart biegowych i śladowych, dają przyzwoite możliwości manewrowania w trudnym terenie, np. podczas zjazdów na leśnych drogach.
- Łuska pozwala na całkiem strome podejścia, ale w razie czego można też pod takie narty podkleić foki.
- Wiązania i buty przypominają te od biegówek, są jednak solidniejsze i sztywniejsze.
- Wiązania nie mają blokady pięty jak wiązania skiturowe
- Całość – zarówno narty jak i buty jest dużo, dużo lżejsza od nart skiturowych dzięki czemu po prostu przyjemniej się na nich wędruje.
Według mnie tego typu narty do idealna opcja dla tych, którzy chcą spróbować zimowych wędrówek po Beskidzie Niskim i nie tylko. Ale szczerze mówiąc jeśli ktoś chce wyruszyć na zimową wycieczkę taką jak ta, może to zrobić na każdym wspomnianym typie nart, bo to zawsze jest bardziej kwestia chęci, niż sprzętu. A ci co nie chcą na nartach, mogą iść na rakietach śnieżnych. Zimowe wycieczki bez żadnego sprzętu to już ryzyko – podczas przecierania drogi „z buta” siły szybko ubywa, i takiej zimy jak ta GOPR ma sporo roboty ze zwożeniem z gór turystów, którzy po prostu nie dają rady dalej iść.